Adam Sikora, znany reżyser i operator filmowy, był 18 lutego gościem Instytutu Mikołowskiego, gdzie promował wydany przez tę placówkę swój album „Tottotem. Wolfelsgrund”.
Przez dwanaście lat odbywały się w lutym w Instytucie Mikołowskim twoje wystawy, rok w rok. I ta tradycja została parę lat temu przerwana.
Jest to w dużej mierze związane z tym, że Instytut zmienił siedzibę, a w tej nowej brakuje przestrzeni ekspozycyjnej, bo na tej, która jest, prezentowane są pamiątki po Rafale Wojaczku i raczej nie ma miejsca, aby coś dodatkowego powiesić.
Nie ma wystawy, ale za to jest album. Niejako w zamian?
W pewnym sensie można to tak potraktować, bo album stanowi zbiór prac, jakie wykonałem w ostatnim czasie, połączonych z fragmentami tekstów, a tylko forma ich prezentacji jest inna. Aczkolwiek ekspozycja prac w nim pomieszczonych też się odbywała, chociażby w Cieszynie w ramach festiwalu „Kino na granicy”.
Na twoich wystawach w IM były zdjęcia, płaskorzeźby, obrazy, a w albumie są głównie rysunki oraz właśnie teksty. Postanowiłeś zostać poetą?
Pisanie towarzyszyło mi zawsze, bo były scenariusze czy też prowadzenia jakiegoś intymnego dziennika. Uważam je za dopełniającą formułę do pozostałej działalności, zaś teksty w albumie są pierwszą próbą wydaną w formie książkowej, jednak nie nazywam ich wierszami.
W albumie teksty i prace plastyczne wzajemnie się uzupełniają, jedne i drugie są dość mroczne…
One faktycznie nie są prześwietlone jakimś blaskiem światła, a ten rodzaj mroku wynika z natury cyklu „Tottotem”, w tytule którego zawierają się słowa „śmierć” oraz „totem”, czyli symbol, coś głęboko tkwiącego w obszarze podświadomości. W moim odczuciu jest to rodzaj penetracji podziemia podświadomości, eksploracji świata nie do końca nazwanego, takiego – powiedziałbym – atawizmu.
To wynika z twojego wnętrza, aktualnego stanu ducha, pandemii?
Być może z wszystkich tych elementów, ale przede wszystkim z miejsca, czyli Wolfelsgrundu – to nazwa miejscowości, w której ostatnio spędzam dużo czasu, chodzi o Międzygórze w Kotlinie Kłodzkiej. Ono usadowione jest między górami, to taka kraina ciemności i mgieł, pozbawiona horyzontu i światła, które dociera tam wyłącznie latem. To miejsce w dużej mierze, myślę, wywołało taki mój rodzaj depresyjnego myślenia.
Podobno przygotowujesz nowy album.
Będzie rozwinięciem tego, choć pozbawionym już części tekstowej. Rysunki krążyć będą wokół tematu fałdy, a całość wokół książki Gillesa Deleuze „Fałda. Leibniz a barok”. Album będzie próbą jej interpretacji w formie wizualnej.
Ukazał się jeden album, będzie drugi, a co z filmami? Przecież to twoje główne zajęcie.
Pandemia mocno je wyhamowała, jednak w jej trakcie nakręciłem taki bardzo niszowy w sensie realizacyjnym obraz, bo sam stworzyłem scenariusz, sam w nim wystąpiłem i sam go nakręciłem – aparatem fotograficznym. Nazywa się „Wolfelsgrund. Patofilm”. Określiłbym go jako studium psychicznej patologii.
Rozmawiał BOGDAN PREJS
Drodzy Mikołowianie
Tematem największej wagi w październiku była trudna sytuacja Centrum Zdrowia i troska o przyszłość Szpitala Powiatowego.
Więcej…