W minioną sobotę – 13 listopada – mszą w małym kościółku uczciła dzień swoich setnych urodzin pani Gertruda Adamiec, a 16 listopada złożył jej wizytę burmistrz Stanisław Piechula wraz z kierownik USC Renatą Szajner-Pieczyrak.
Jubilatka obdarowana została kwiatami, prezentami i dostała list gratulacyjny z kancelarii premiera RP. Na gości z kolei czekały przepyszne domowe wypieki. Nad wizytą czuwała córka stulatki Barbara Szewczyk wraz z mężem Kazimierzem, którzy opiekują się panią Gertrudą na co dzień.
Solenizantka, która całe swoje życie mieszkała przy ulicy Skotnica, od czterech lat wożona jest na wózku inwalidzkim. Teraz kontakt jest już z nią utrudniony, chociaż przy bliskich się ożywia, ale jeszcze trzy lata temu rozwiązywała jolki, robiła na drutach. Przez całe życie, póki starczyło sił, była zapaloną turystką górską. Teraz pięć miesięcy w roku wraz ze swoimi córkami – wspomnianą Barbarą oraz Marylą Krzyżowską – i zięciami pięć miesięcy w roku spędza na Mazurach. Dwoje jej dzieci, Teresa i Andrzej, niestety już nie żyje. Cieszy się za to dziewięciorgiem wnucząt oraz osiemnaściorgiem prawnucząt.
Jest córką krawca, a za mąż wyszła w 1947 za starszego od siebie o 11 lat kupca Jerzego Adamca. Przedwojenny sklep na rogu Okrzei i Podleskiej utracili wraz z nastaniem powojennych przemian ustrojowych. Pani Gertruda pracowała następnie jako księgowa w wielu instytucjach, między innymi w MDK, a jej mąż podjął pracę fizyczną w Hucie Baildon. Wdową jest już od 21 lat.
– Mama była w domu od naprawiania różnorakich sprzętów, zawsze miała w kieszeni dłutko, śrubokręt i pilniczek. Tata z kolei piekł ciasta – i to świetne – zajmował się gotowaniem i praniem. Poza tym mama była domowym instruktorem kulturalno-oświatowym, przynosiła książki z biblioteki, zachęcała nas do czytania – wspominała przy kawie córka. (WalKa)
Drodzy Mikołowianie
Tematem największej wagi w październiku była trudna sytuacja Centrum Zdrowia i troska o przyszłość Szpitala Powiatowego.
Więcej…