W sobotę 28 września potomkowie oraz krewni Jana i Marii Kaliszów byli świadkami złożenia do grobu na cmentarzu przy Bazylice św. Wojciecha urny z prochami syna śląskiej ziemi poległego we wrześniu 1939 roku.
Poniższy artykuł ukaże się w październikowym numerze Gazety Mikołowskiej w wersji drukowanej
Jeśli wierzyć przekazom rodzinnym, to nazwisko Kalisz pojawiło się w okolicach Mikołowa pod koniec XVIII wieku. Z Wielkopolski, będącej po rozbiorach Rzeczpospolitej częścią państwa pruskiego, przybywają tu wówczas dwaj bracia i zamieszkują w Mokrem, biorąc w dzierżawę od księcia pszczyńskiego tamtejszy folwark.
Ponoć większość górnośląskich Kaliszów pochodzi właśnie od tych dwóch braci.
Rola i kopalnia
Osiadła na mikołowskiej Wymyślance jedna z gałęzi tego rodu gospodarzyła czterema hektarami ziemi i jak inni miejscowi chłopi, by utrzymać wielodzietne rodziny, jej męscy członkowie szukali dodatkowej pracy w rozwijającym się w XIX wieku przemyśle. W niedalekiej kopalni węgla kamiennego w Łaziskach Średnich górnikami byli Franciszek i Jan, dziadek i ojciec Jana Kalisza urodzonego 9 lipca 1904 roku.
Ciężka praca na roli i w kopalni nie przeszkodziła jego rodzicom, Janowi i Zofii z domu Ryś, wychować ośmioro dzieci w etosie sumiennej pracy, pobożności, wrażliwości na potrzeby innych i pielęgnowania polskich tradycji kulturowych.
Starszy brat, Wojciech, walczył w powstaniach o powrót Górnego Śląska do polskiej Macierzy, gdy Jan uczył się i pomagał w gospodarstwie. Zdobywszy zawód mechanika obróbki metali, zatrudnił się w fabryce Büschla (późniejsza MIFAMA), a później na państwowej, polskiej już kolei, gdyż Mikołów znalazł się w Polsce po podziale Górnego Śląska w 1922 roku.
Z Łabęd do Mikołowa
W maju 1928 roku poślubił Marię z domu Hain, ur. 2 września 1906 r. w okolicach Łabęd (dziś osiedle Gliwic). Jej rodzice, Wiktor i Maria z domu Wyleżoł, gospodarzyli tam na roli, a ojciec dodatkowo prowadził sklep z artykułami żelaznymi w pobliskich Gliwicach. I ta rodzina w trudnych latach po I wojnie światowej zaangażowała się w walkę o polskość Śląska – Wiktor Hain brał czynny udział w polskiej komisji plebiscytowej i chwytał za broń w powstańczych zrywach. W 1922 r., chcąc mieszkać w Polsce, sprzedał wszystko i z rodziną osiadł w Mikołowie, gdzie był kancelistą i ławnikiem sądu grodzkiego.
Wiedząc, co spotkać go może za działalność powstańczo-plebiscytową oraz występowanie na wiecach przeciw narastającej za niemiecką granicą brunatnej fali totalitaryzmu hitlerowskiego, tuż po wybuchu II wojny światowej ukrywał się, lecz zdradzony, został aresztowany i zesłany do obozu koncentracyjnego w Mauthausen na terenie Austrii, gdzie zakatowany zmarł w listopadzie 1940 roku.
Życie rodzinne
Zanim jednak nad polski Górny Śląsk nadciągnęły te brunatne chmury, Jan Kalisz pracując w kolejowych zakładach naprawczych w Piotrowicach (dziś dzielnica Katowic), budował życie rodzinne z żoną krawcową, a dzieci przychodziły na świat niemal corocznie – Zofia (1929, zm. 2017), Zygmunt (1931, zm. 2016), Tadeusz (1932), Jadwiga (1934, zm. 2009) i Jan (1936, zm. 2018).
Jan i Maria, mimo ciężkiej pracy i obowiązków rodzinnych, znajdowali czas na udział w próbach i występach parafialnego chóru Harmonia czy na organizowanie pomocy charytatywnej, nie mówiąc już o angażowaniu się w sprawy swych kilkupokoleniowych i wielodzietnych, typowych górnośląskich rodzin.
Jednak nadszedł kres takiego życia – 1 września 1939 roku Niemcy pod wodzą Adolfa Hitlera napadły na Polskę.
Strzelanina na kartoflisku
Wiele osób, obawiając się działań wojennych, uciekało ze Śląska na wschód. Tak też uczyniło wspólnie kilka najbliższych rodzin Kaliszów, w tym Maria z pięciorgiem dzieci.
Jej mąż, jak inni zmilitaryzowani kolejarze, stawił się na służbę i uczestniczył w ewakuacji katowickiego węzła kolejowego do Kielc. 5 września pociąg, w którego załodze znajdował się Jan Kalisz w roli rewidenta wagonów, został zbombardowany i nie mógł jechać dalej. Śląscy kolejarze po udzieleniu doraźnej pomocy rannym pasażerom i oddaniu ich oddziałowi wojska polskiego pod opiekę udali się piechotą na wschód, by dotrzeć do Łańcuta.
Idąc przez pola wsi Holendry (powiat kielecki) natknęli się na trzy niemieckie pojazdy pancerne, które nagle wyjechały z lasu. Dowódca jednego z nich, widząc umundurowanych ludzi (kolejarze nosili granatowe uniformy z maskami gazowymi w metalowych puszkach, co wyglądało jak żołnierski ekwipunek), wystrzelił w kierunku idących przez kartoflisko. Kolejarze krzyczeli po niemiecku, że nie są wojskowymi, ale jeden z nich już nie żył – kule śmiertelnie raniły właśnie Jana Kalisza!
Koledzy udali się z jego ciałem do pobliskiej wsi Sędziejowice, gdzie miejscowy proboszcz odnotował te okoliczności w księdze zgonów i 6 września pochowano śląskiego kolejarza na tamtejszym cmentarzu. Świadkami tego wszystkiego byli Wiktor Kocur i Piotr Jochymczyk z Katowic, którzy powrócili na Śląsk.
Życie wdowy
Rodzina Kaliszów kilka tygodni tułała się po lasach i wsiach, docierając aż pod Rzeszów. Ewakuacyjna poniewierka skończyła się wraz z ustaniem działań wojennych i w drodze powrotnej do Mikołowa, na dworcu w Katowicach, Maria Kalisz spotkała kolegę męża, który przekazał jej tragiczną wiadomość o jego śmierci.
Wdowa z pięciorgiem małych dzieci – szóste, pogrobowiec Antoni, urodziło się w maju 1940 r. – całą wojnę przemieszkała wraz z innymi członkami rodziny męża na gospodarstwie teściów.
Ciężkie warunki życia, brak wystarczających środków dla utrzymania rodziny, wojna i trudne lata stalinowskie nadszarpnęły jej zdrowie. Zmarła 25 marca 1957 roku, nie doczekawszy możliwości przeniesienia szczątków męża do rodzinnego Mikołowa.
Musiało minąć 80 lat od tych tragicznych dni września 1939 roku, by pozostali przy życiu dwaj synowie Jana i Marii, Tadeusz i Antoni, mogli doprowadzić do ekshumacji prochów swego ojca, by ponownie je pochować w grobie ich matki na parafialnym cmentarzu przy kościele św. Wojciecha, gdzie spoczywają ich przodkowie od tak wielu pokoleń.
W sobotę 28 września rano licznie zgromadzeni potomkowie oraz bliżsi i dalsi krewni Jana i Marii Kaliszów byli świadkami złożenia do grobu w Mikołowie urny z prochami syna śląskiej ziemi, które tak długo spoczywały tak daleko od rodzinnego domu.
Na podstawie materiałów rodzinnych
sporządził Tomasz Kalisz,
jeden z 16 wnuków Jana i Marii
na zdjęciach -
z lewej: ślub Jana Kalisza i Marii z domu Hain, rok 1928.
z prawej: prochy Jana Kalisza spoczęły na cmentarzu przy bazylice św. Wojciecha.
Drodzy Mikołowianie
Tematem, który zdominował wrzesień, jest oczywiście powódź na południu Polski.
Więcej…