IV Mikołowskie Dyktando pisano 31 stycznia w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Gospodynią spotkania była Anna Wojtkowska-Witala.
Do rywalizacji przystąpiło 21 osób: 12 z Mikołowa, 4 z Łazisk Górnych oraz po jednej z Chorzowa, Górek Wielkich, Świdnicy, Legionowa i Dzierzążnia. Tekst odczytała Małgorzata Brzęk - polonistka, nauczycielka języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 3. Jego autorem jest dr Artur Czesak, językoznawca, leksykograf, dialektolog, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. (BP)
Tekst dyktanda:
Temacie, gdzie jesteś?
Krakowski językoznawca polonista obudził się w nie najlepszym nastroju. Ściszywszy odtwarzacz plików mp3, z którego słuchał, a jakże, audiobooka „Psałterz Dawidów” (w przekładzie Jana Kochanowskiego), jął się przemyśleń na temat dyktanda. Nie byle jakiego dyktanda, lecz mikołowskiego. Nie chodzi w nim o autotematyczne dywagacje, ot, gdzieniegdzie jakaś ortograficzna zagwozdka. W Mikołowie atoli nie jest żadną trudnością zapis nazwy Pszczyna, tu i ówdzie wymienianej wśród trudnych wyjątków. Halemba i Chebzie też są nieopodal, toteż nie są bynajmniej egzotyczne. Ba, nikogo tu nie zdziwi nazwisko książąt Hochbergów ani dopełniacz w formie „Paniów”. Przeciwnie, to choćby hardzi Wielkopolanie mogą się zszokować, że w gminie Wyry znajduje się wieś Gostyń, równobrzmiąca z nazwą miasta w województwie wielkopolskim. Niejeden z turystów nie raz i nie dwa zapewne się zastanawiał, ile kilometrów mierzy bieg rzeki Gostyni, wpadającej do Wisły, a ile Czarnej Gostynki, zasilającej Jezioro Paprocańskie. Jak to zharmonizować, żeby nie spłycać?
Przeglądał w tę i we w tę słownik, ale zrezygnował z pomysłu, by zadręczyć uczestników supermodnymi jakoby niby-nowościami. Raz po raz sam się dziwił: „Ożeż to! Naprawdę? To tak mam pisać o selfie na Fejsie? A fake newsów w słowniku nie ma!”. Wszak zwykłym mikołowianom chyba łatwiej pojechać przez pustynię Kyzył-kum do Fontainebleau na degustację beaujolais, aniżeli z pamięci to napisać. Nie chciał jednakże nie docenić piszących, spostponować ich przez nieprzewidzenie, że wpośród nich będą osoby megaambitne. Sam był niegdyś prowincjonalnym ścichapękiem, więc wymyślił nie lada siurpryzę. Czy damy sobie radę z adaptacją zasad pisowni do lokalnych nazw? Niemała część z nich się zmienia, na przykład niedawno osiedle XXX-lecia PRL stało się Osiedlem przy Plantach, o czym co poniektórzy jeszcze nie wiedzą. Ulicy 27 Stycznia zmieniono nie zapis, lecz uzasadnienie. Sprytne. Młodzież pewnie by to skwitowała modnym słowem-ikoną xD [XD]. Jak by to wyglądało, gdyby na banknotach jednodolarowych zastąpiono Jerzego Waszyngtona George’em Bushem i forsowano tezę, że jest to bądź co bądź to samo imię? Niemniej jednak łatwiej, rozmyślając, ważyć racje i wahać się, niżby serio się ośmielić i zaproponować tak wielką zmianę. Takiej kampanii nie wymyśla się ad hoc, a jej przeprowadzenie musi być zrealizowane na tip-top...
Ejże, z powrotem do dyktanda! — upomniał sam siebie, bo spostrzegł, że patrzy przez okno na sikorę bogatkę, a myśli o pierzastej piegży z katowickiego dyktanda sprzed ćwierćwiecza i roi mu się górnośląskie miniopowiadanie erotyczne, które musiałoby się zaczynać nie inaczej jak od słów: „Jo ci przaja”.
Drodzy Mikołowianie
Tematem największej wagi w październiku była trudna sytuacja Centrum Zdrowia i troska o przyszłość Szpitala Powiatowego.
Więcej…